Na razie jest jeszcze nieśmiała i trochę zamknięta w sobie, ale liczę, że wkrótce to się zmieni.
Marzyłam o niej już dawno, znudzona już nieco coroczną dominacją pelargonii* na balkonie. Zawsze jednak coś stawało na drodze do realizacji tego małego życzenia. Jakoś tak. A teraz ciesze się jak dziecko, mając cichą nadzieję, że jej nie zmarnuję (bo kiepska ze mnie ogrodniczka).
Moja własna, pierwsza. Lawenda.
Zapowiedz lata. Długich i ciepłych (oby) wieczorów.
****
A tym czasem za oknem słońce znika za opasłymi, granatowymi chmurami. Zrywa się wiatr zwiastujący zmiany pogodowe. Po chwili spada gruby ulewny deszcz. Trwa to kilka minut lecz nie zapowiada końca. Zerkając na mojego nowego członka rodziny zastanawiam się czy przyjdzie dziś burza... Zamyślam się, jak to mam w zwyczaju w takich momentach, a praca czeka na skończenie. Czas wracać na ziemię...
*a gdyby tak jeszcze kupić bladoniebieską hortensję? - szczyt moich balkonowych marzeń! :)