31 lip 2014

lato w mieście

Połowa lata.

Dni wypełnił żar lejący się z nieba i ciężkie, falujące powietrze. Po ulicach sennie przesuwają się  ludzie zmęczeni upałem. Panowie w rozpiętych koszulach ocierają spocone czoła a roześmiane nastolatki paradują w skąpych topach i kusych szortach przyklejonych do pośladków. Słychać odbijające się od chodnika klapanie japonek.
Ot, lato w mieście.

Po południu zupełnie nagle zrywa się porywisty wiatr. Nie przynosi jednak spodziewanej ulgi, rozwiewa tylko sukienki i włosy kobiet, podnosi w górę tumany kurzu i piasku, które zuchwale wpadają w oczy. Zasłania słońce białą mgiełką. Chowamy się przed tym wiatrem bardziej niż przed skwarem. 
Dopiero gdy nadchodzi wieczór, powoli skradający się do naszych stóp, wiatr staje się delikatniejszy ale i bardziej przyjemny. Przypomina trochę morską bryzę, delikatnie pachnie - może? - deszczem. Oddycham głęboko.


Moja codzienność zwolniła, dopasowując się jakby do rytmu pogody. Dni są bardziej leniwe, ciągną się trochę ospale. Mam więcej czasu by rejestrować w myślach wszystkie chwile, każdą zmianę pogody, szelest liści, falowanie powietrza. Ktoś może powiedzieć że to marnotrawstwo czasu - ja jednak nie mam wyrzutów. Ciepły wieczór, który spędzam na balkonie, popijając chłodną herbatę* i próbując przeczytać jeszcze jedną stronę pasjonującej książki**, może niedługo będzie tylko wspomnieniem tak jak wakacyjne upały.

* według przepisu mojego brata który jest "znawcą" herbat, i zna mnóstwo  herbacianych przepisów na każda okazję :)
**psując sobie zapewne swój i tak kiepski wzrok, ale taka jest wciągająca :)


28 lip 2014

pachnie

Lato ma dla mnie zapach dojrzałego zboża.
Nasyconego słońcem.

Pola ciągnące się po horyzont, poprzecinane polnymi drogami, kiedyś na wyciągnięcie ręki - dziś są jakby co raz dalej.


24 lip 2014

pełnia lata

Kap, kap, kap.

Deszcz uderza miarowo w parapet. Granatowe chmury przysłoniły niebo. Dzieci z wesołym krzykiem który, niósł się po całym podwórku uciekły przed burzą, ulewą i wiatrem.

Teraz jest już spokojnie, niemal cicho. Z oddali słychać jeszcze cichy pomrok.

Idę na spacer.

Lato zwolniło na moment. Znikają z deptaków turyści przepłoszeni przez deszcz. Uliczni sprzedawcy pamiątek pochowali swoje drobiazgi a restauratorzy powystawiane na chodniku stoliki i fotele z wikliny. Deszcz kapie z ogródkowych parasolek. Nikt nie ma specjalnie ochoty pozować do zdjęcia w przeciwdeszczowej pelerynie z folii ani kupować lodów o dziwnych smakach.

Zatłoczone kawiarnie wypełniają się ciężkim aromatem parzonej kawy i gorącej czekolady. Kojący zapach miesza się z lepką i chłodną wonią przemoczonych ubrań. Ci co czekają na poprawę pogody, w milczeniu ogrzewają dłonie o parujące kubki i filiżanki. W przyciszonych rozmowach słychać delikatne stukanie łyżeczek...

Gdy wracam do domu, trochę zmokła i zmarznięta, też ma ochotę na kubek gorącej kawy. I na coś jeszcze. Deszczowy dzień w lecie ma też swoje dobre strony, bez żalu - patrząc na dzieci które, wróciły na podwórko w kolorowych kaloszach, skacząc od jednej do drugiej kałuży - podwijam rękawy i zabieram się do pracy. 
Będzie tarta



18 lip 2014

lipiec

Ciepło! Na reszcie jest tak przyjemnie ciepło! 

Dni które wypełnia błękit nieba aż żal spędzać przed laptopem, z obawy że to wszystko minie nim skończę pisać kolejne zdanie, nim wypełnię jeszcze jedną rubrykę w tabelce. 

Znów mieć naście lat (albo i mniej), kolana podrapane od chodzenia po drzewach, głowę pełną szalonych pomysłów (takich jakie miewa się tylko w tym wieku) i jeszcze tyle beztroskich, wakacyjnych dni przed sobą.



4 lip 2014

!

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w ciągu raptem nocy, lato nabrało smaku!

Słońce grzeje, żar się leje... zrobię sobie dziś wakacje, choćby i tylko na balkonie.
Z pysznym letnim jedzeniem co rozpływa się słodko w ustach i spływa po dłoniach.
Z upartym brzęczeniem much nad głową.
Z cichą wakacyjną muzyką w tle...

Odpływam. Ahoj!


(arbuz + truskawka)


3 lip 2014

takielato

Odnoszę dziwne wrażenie że lato o nas zapomniało w tym roku, zgubiło drogę albo wybrało się gdzieś indziej. Może pojechało na egzotyczną wycieczkę? Albo znalazło jakieś fajne miejsce i tam wygrzewa się w słońcu opalając na brązowo policzki?  

Nie czuję go jakoś zupełnie. 
Umyka mi w przelotnych deszczach i chłodnym wietrze. 
Stopy marzną w letnich sandałkach a zwiewne sukienki wciąż (co raz bardziej niecierpliwie) czekają w szafie na swój tegoroczny debiut.



Czekam więc na razie, jeszcze cierpliwie. 
Uparcie, okutana w koc i ciepłe skarpetki, wypijam poranną kawę na balkonie, na który nawet kot nie ma ochoty wystawić nosa.