29 maj 2012

Był spacer

Był spacer, były i zdjęcia. Nie wiem tylko które z nas źle działa:  ja czy mój aparat? Ale zawsze jest tak, że gdy ja mam już plan i koncepcję to on odmawia współpracy ze mną. I na nic zdają się moje prośby i groźby - kolory nie są takie jak być powinny, ostrość jakby zbyt mała albo jeszcze inne licho. Ech... i tak w kółko... Taka nasza przepychanka.























Spacerujemy więc we troje: aparat obrażony na mnie, ja obrażona na aparat a tym samym na cały świat i P., który rzadko się złości i obojętnie przechodzi koło tych naszych "sporów".


Kocie łby, wąskie uliczki, kamieniczki. Lody, baloniki, orkiestra bigbitowa. 
Nasze niedzielne popołudnie. Było słońce, był deszcz, potem znów słońce. Fajnie było. Tylko zdjęć jak dla mnie zawsze za mało, ale w końcu nie o ilość tu chodzi :)

21 maj 2012

Sen sielski*

























Byłam na wsi. Odpoczęłam na chwile od miasta, opalałam się, czytałam książkę, zjadłam pyszności z grilla... Nakarmiłam się kolorami i zrobiłam kilka ładnych zdjęć :)
Krowa sąsiadów nie chciała jednak pozować. Chowała nieustanie pysk w trawę i przeżuwała w skupieniu. Już nie muczy tak jak kiedyś miał w zwyczaju, zrobiła się starsza a przez to jakby bardziej poważna i milcząca. Więc i pozowanie już ją nie interesuje ;)

























Niby rzecz oczywista a jednak czasem niemiło zaskakująca - wszystko się zmieniło. Nie jest już takie jak zapamiętałam z dzieciństwa kiedy dziadkowie jeszcze prowadzili gospodarstwo. Zamiast pól jak grzyby po deszczu wyrastają piętrówki stawiane przez miastowych uciekinierów. Co raz to większe, bardziej okazałe i nowoczesne. Jakby trochę nie pasujące do otaczającej przyrody. Przyglądam się tym różnym wytworom z zaciekawieniem ale też z pewną dozą niesmaku.

Dom mojej babci jest nieduży. Nieduży, przytulny i otoczony drewnianym płotem. Stoi bokiem do dużej stodoły zbudowanej przez dziadka. Choć dziś nieużywana nadal jest skarbcem niesamowitych rzeczy; starych dziadkowych narzędzi, nieużywanych już mebli, niepotrzebnych nikomu desek, niedziałającej wagi na zboże... Stodoła jest teraz królestwem Kota :)

Popatrzyłam na to wszystko, powąchałam, po dotykałam i zatęskniłam za różnymi rzeczami. Za spacerującymi kurami, za smakiem mleka prosto od krowy, lodowatą wodą ze studni, zapachem siana... :)

Siano pachnie snem
siano pachniało w dawnych snach
popołudnia wiejskie grzeją żytem
słońce dzwoni w rzekę z rozbłyskanych blach
życie - pola - złotolite**


























*tytuł posta to tytuł jednego z wierszy Józefa Czechowicza
*przytoczony fragment to pochodzi z utworu Na wsi tego samego poety

14 maj 2012

W maju


W maju lubię bzy. Ich słodki, duszny zapach. W maju lubię soczystą zieleń, te wszystkie nowe kolory które,  zakwitają po długiej, szarej zimie. W maju lubię pierwsze ciepłe wieczory i pierwszą opaleniznę. W maju lubię długie spacery, gdy jeszcze nie męczy ciężki skwar a powietrze jest rześkie.

























W maju lubię robić zdjęcia. Choć słowo "lubię" jest tu chyba nazbyt delikatne, bo w maju dopada mnie istny szał fotografowania. Wszystko widziane w wiosennym świetle jest przeze mnie odkrywane na nowo, piękniejsze i ciekawsze. Stąd też niemal nie rozstaję się z moim aparatem (nic z tego że nie jest najmniejszy i najlżejszy i że często muszę tak obciążoną torbę dźwigać na ramieniu przez pół dnia).

Jednak ostatnio przypomniał mi się fragment pewnego bloga poświęconego fotografii. Autor tejże strony zauważa że co raz bardziej ludzi interesuję jak zrobić zdjęcia a nie to dlaczego akurat takie zdjęcia wykonują.
Myśl ta zaintrygowała mnie dość mocno, gdyż należę do tej grupy osób które, technika fotografii interesuję, jednak przyznam się bez bicia że, w tym temacie jestem kompletnym laikiem. Nie przemawiają do mnie żadne (choćby dla najbardziej opornych) książki, blogi czy artykuły. Niewiele rozumiem z tego technicznego żargonu. Uczę się wiec intuicyjnie.
Fotografuję różne rzeczy. Niektóre są bardzo oczywiste (jak molo w Sopocie) a inne zupełnie nie. Część moich zdjęć jest po prostu zapisem moich wrażeń, często może dość dziwnych i abstrakcyjnych dla przypadkowego widza a dla mnie jednak ważnych. Lubię przeglądając później albumy nie tylko rozpoznawać czas i miejsce w którym, zdjęcia zostały wykonane, ale też przypomnieć sobie minione chwile. Wraca do mnie wówczas smak jedzenia, zapach liści, to jaki wiał wiatr i o czym myślałam. Kwestie techniczne są wtedy sprawą drugorzędną.

(Na jednym z dzisiejszych zdjęć są lody. Lody o smaku kiwi. Jak do tą udało mi się namierzyć tylko 2 miejsca gdzie można je kupić (!). Były niesamowicie pyszne. I nic że padał deszcz a ja byłam zmarznięta. W jednej chwili zniknął cały zły nastrój który, nagromadził się tamtego dnia.)

























10 maj 2012

Z szumem fal

























Jakąś taką już naszą tradycją stało się że majówki spędzamy nad morzem. Nie zależnie od pogody bo
żadna nie jest nam straszna - a tegoroczna była wyjątkowo udana choć jak to nad morzem, powietrze
było ostre, wiatr wiał z północy a słońce odbijając się w wodzie raziło.

Bosko.

Bo nad morzem powietrze ma właśnie ten niepowtarzalny zapach, jedzenie smakuje wyjątkowo, 
zwykłe rzeczy nagle nabierają mocy. I do tego te kolory! Najpiękniejsze na świecie.
Chyba nie zamieniłabym naszego chłodnego, granatowego morza za żadne inne, choćby najbardziej  
niebieskie i ciepłe, choćby z palmami na plaży i rafą koralową. Stwierdziłam już dawno, z całkowitą 
powagą, że jesteśmy Ludźmi Północy.
























Jednak na tegorocznej majówce coś mnie zaskoczyło, coś czego się nie spodziewałam, zbliżając się
radosnym krokiem do skraju wydm, z utęsknieniem wyczekując pierwszego, wiosennego spaceru
po plaży...

I oto oczom moim ukazała się ta upragniona plaża i morze, ale nie taka jak się spodziewałam.
Przywitał nas hałas plażowiczów w kostiumach, zapach sztucznego jedzenia, krzyki dzieci żądających przejażdżki na samochodzikach, plastikowe naczynia w naszym ulubionym barze i cały ten turystyczny kram typowy raczej dla lipa niż pierwszych dni maja.

Wiem, wiem, że pogoda była piękna, piasek ciepły, słońce prażyło. My jednak wolimy naszą nieco pustą plaże, rześką morską bryzę i chwilę spokoju z szumem fal w tle :)