Jak to się stało, że już jest
luty?? Nie mam pojęcia. Nie wiem kiedy uciekły mi wszystkie,
trzydzieści jeden dni stycznia. Może to przez pogodę.
Teraz gdy za oknem, leży powoli
topniejący śnieg, gdy za nami kilka naprawdę chłodnych i śnieżnych
dni trudno mi sobie wyobrazić że początek roku był taki ciepły
i przyjemny. Dobrze, że mieliśmy okazję trochę się powłóczyć i złapać oddech.
Miejsce w którym, czas się
jakby zatrzymał, trochę magiczne a trochę jak z filmu grozy.
Pobudza moja i tak bujną wyobraźnię... Widzę piękne damy w kapeluszach i
eleganckich panów z wąsem którzy, przyjeżdżają tu na wykwintne obiady,
wino i tańce. Słyszę śmiech biegających po plaży
dzieci. Widzą kuracjuszy którzy, zażywają kąpieli zimnych (0,25
marki) i ciepłych (1 marka), statki wycieczkowe opływające po
Zatoce Gdańskiej. Wyobrażam sobie domy letniskowe i wille zamożnych kupców i urzędników...
Do dziś z kąpieliska
w Brzeźnie* przetrwał tylko stary Dom Zdrojowy, który jednak lata swej
świetności ma już za sobą. Po II Wojnie Światowej, podzielony
ścianami i przekształcony w mieszkania komunalne powoli zapada się
w sobie** i traci swoje romantyczne piękno. Nie remontowany od lat 60. bardziej
przypomina dziś opuszczony i milczący dom niż prestiżowy Kurhaus.
* to właśnie Brzeźno (dawniej Brösen) było pierwszym prawdziwym kąpieliskiem w tej części Zatoki Gdańskiej, Sopot, choć dziś to może dziwić jest młodszy ;)
** nie dosłownie, to raczej wrażenie które odniosłam przechodząc obok ;)