Morza mi się się chce. Szumu fal, latających nad głową mew, złotego piasku pod stopami. I czerwonych łódek z białymi żaglami (idealny zestaw kolorystyczny). Tęsknię do zbierania muszelek, kamyków i patyczków które później chowam i znajduję we wszystkich kieszeniach niczym talizmany na szczęście.
Morza mi się chce.
Gdy małą łódką wypłyniemy dostatecznie daleko, tak że stracimy z oczu ląd, wtedy zobaczymy morze. Nie jest to przyjemne doświadczenie. Morze jest jak ślepy, niemy bóg, otacza nas ze wszystkich stron i ma nad nami wszelką władzę, mimo że zdaje się w ogóle nie wiedzieć o naszym istnieniu.
Tymczasem zawijam się w wełnianą chustę od babci i przytulam termofor.
W zastępstwie kwietniowego ciepła.
Poświąteczne lenistwo.
W zastępstwie kwietniowego ciepła.
Poświąteczne lenistwo.
* tytuł posta jak i cytat pochodzą z książki J.A. Lindoqvista Ludzka przystań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz