A więc.
Pamiętam jak nasza (nota bene cudowna) nauczycielka polskiego wbijała nam do głowy, że nie zaczyna się zdania od "a więc". Próżny trud jak widać, bo ciężko się powstrzymać żeby nie powiedzieć a więc mamy wiosnę. Wreszcie. Wyczekaną, wypatrzoną, może nawet wymodloną.
Niektórych temperatura powyżej +10 i błękitne niebo wręcz zawróciły w głowie; np. pani którą ostatnio minęłam na przystanku - prezentowała nienaganny pedikiur i błyszczące nowością japonki. Aż szkoda że chociaż ukradkiem nie zrobiłam zdjęcia (lubię takie kwiatki). Ja tymczasem dopiero nieśmiało wyciągnęłam tenisówki i powoli przyzwyczajam się.
Brakowało takiego przyjemnego ciepła. Świergotu ptaków nad głową, i delikatnego wiatru i jasnych plam zieleni pojawiających się tu i ówdzie nieśmiało. Przed moim oknem sroki pracowicie budują swoje gniazdo od bladego świtu aż po zmierzch. Trudno je uchwycić w tej szaleńczej bieganinie.
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz