Cóż z tego, że z nieba leje się żar i każdy kto może chowa się w cieniu, popija zimne napoje albo ewentualnie zajada się kolejną porcją lodów. Cóż z tego, że dzieci na podwórku z braku jakiegokolwiek naturalnego zbiornika wodnego* albo chociaż miejskiej fontanny chłodzą się bawiąc w wojnę pistoletami na wodę. Bez znaczenia jest też dla mnie fakt, że w radiu i telewizji pogoda jest tematem numer jeden i wszyscy wypatrują ochłodzenia z tą samą niecierpliwości jak jeszcze kilka miesięcy temu wypatrywali wiosny. Ja postanowiłam zafundować sobie dodatkową saunę w postaci włączonego piekarnika.
Tak bardzo zachciało mi się tarty
(przecież ciasto można piec w kostiumie kąpielowym)
*o pobliskiej Wiśle nie ma co wspominać - chaszcze, kszaczory i wszelki robactwo jakie tylko chyba istnieje ;)