1 paź 2012

Jesienne porządki

























Wrzos już przekwita. Grzybów w lesie jak na lekarstwo (dwa osaki i trochę kurek które, ostatnio uzbierałam to jednak za mało na mój grzybiaski apetyt). Jeszcze nie jest tak kolorowo a pogoda trochę kaprysi, ale w lesie już pachnie wilgotnym mchem, liśćmi i grzybami. Muchomorów jest pod dostatkiem! Kalendarz nie kłamie - to jesień.

Robię jesienne porządki. Dokładnie tak. Jakoś tak zawsze bywa że to właśnie jesień jest dla mnie momentem przełomowym w roku. Ani pierwszy stycznia, ani pierwszy dzień wiosny. Tylko ten magiczny moment kiedy kończy się lato a zaczyna jesień, kiedy pojawiają się pierwsze żółte liście na brzozach, przy których szumie usypiam choćby i na ławce w parku. Kiedy powietrze traci swój letni żar. Kiedy słońce zaczyna świecić nieco rozmytym blaskiem i w powietrzu unoszą się cieniutkie nitki babiego lata. Rozpływam się na samą myśl w tych kolorach i zapachach...

























Zaczynam snuć plany i kreować nowe marzenia które mam nadzieje zrealizować przez najbliższy rok.

Pozbywam się tego co w ostatnich miesiącach straciło swoją datę ważności. Żegnam niepotrzebne emocji, zajęcia, rzeczy, plany i ludzi, którzy zabierali mój czas nic nie dając w zamian. Pozbywam się tego co zbyteczne by zrobić miejsca temu co dopiero ma nadejść.

W październiku marzę o długich i nieśpiesznych porankach z kawą albo herbatą z sokiem, o rozgrzewających zupach, otulających ciepłem swetrach, długich spacerach. Marzę o wpatrywanie w poranne mgły,  o popołudniach z książka na balkonie, o wdychanie ostrego i rześkiego powietrza. Marzę o grzanym winie i gorącej szarlotce z cynamonem.


***
Właśnie skończyłam czytać Manazuru Hiromi Kawakami - w sam raz na początek jesieni; trochę melancholijna i jakby zawieszona poza czasem i przestrzenią historia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz