8 lut 2010

niesprawiedliwość...


















Nie ma jednak sprawiedliwości. Nie powinnam narzekać na swoje obecne życie, bo tak naprawdę nic mi nie brakuje, jednak w pewnych kwestiach życie jest nie fair.
Dobroć za dobroć. Zło za zło. Smutek za smutek... itd.
Czemu ktoś kto rani innych, zmienia ich życie całkowicie i wywraca do góry nogami, czemu ktoś kto w zupełności nie liczy się z uczuciami innych i nie ma nawet odwagi by wziąć na siebie odpowiedzialność za własne, wyrządzone przez siebie zło - czemu ktoś taki idzie dalej, bez przeszkód przez życie, odnosi sukcesy i realizuje własne ambicje?? Czemu? Być może nie powinno się nikomu życzyć źle i wcale nie zamierzam tego robić... Nie ma jednak w tym wszystkim żadnej sprawiedliwości.
Myśl, że gdzieś tam, właśnie taka osoba żyje sobie jak gdyby nigdy nic, zadowolona i dumna z siebie, nie zaprzątająca sobie głowy innymi, eliminująca bez skrupułów osoby zbędne jej i nie przydatne - myśl ta nie daje mi spokoju i budzi złość... nie umiem ani tego ogarnąć anie tego opisać... to jest jak cierń tkwiący w moim wnętrzu i zadający ból od środka.
Boli mnie ta niesprawiedliwość

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz