21 paź 2010

tańcz tańcz


Znów czytam Tańcz tańcz tańcz Murakamiego. Nie mam pojęcia który to już raz, ale uwielbiam ją. Czasem czytam tylko fragmentami, bo to dla mnie nie ma znaczenia, i tak przecież wiem o co chodzi. Teraz jednak zaczęłam tak jak Bóg przykazał od początku - początek lubię najbardziej. Akcja toczy się leniwie, jest Sapporo, zima, duży, tajemniczy hotel. W zasadzie nic się nie dzieje. I może właśnie o to chodzi. Musze tak jak główny bohater wytrącić trochę czasu, przeczekać to co jest teraz, by w końcu gdy nadejdzie "ten" moment znów ruszyć do przodu w odpowiednim kierunku. Na razie jednak nie wiem kiedy ten moment nastąpi i jaki właściwie będzie kierunek w którym, pójdę. Wszystko na razie jest dość skomplikowane a na pytania nie ma żadnej odpowiedzi. Brak odpowiedzi - bardzo w stylu Murakamiego.
Czasem chciałabym być właśnie jak bohater tej książki. Chciałabym mieć możliwość wsiąść do pociągu, pojechać do jakiegoś odległego miasta i zaszyć się w dużym hotelu - gdzieś gdzie nikt mnie nie zna. Spacerować uliczkami, jeść pączki w Dunkin Donuts, czytać gazety, oglądać telewizję i niczym się nie przejmować. Oczywiście taka bezczynność jest też męcząca - więc chciałabym też aby ten wyjazd miał jednak jakiś sens. Chodzi o to żebym po prostu mogła się wyrwać z tego świata w którym obecnie żyję. Bardzo mi już to wszystko ciąży. I czuję jakbym z każdym kolejnym dniem miała mniej tlenu do oddychania. Może dlatego co raz trudniej budzić mi się rano...? 

(ęjuzc kat ot aj ela azsjeinżawjan tsej ein eżom .jecęiw cin i acarap acarap acarap eibeic ald tsej azsjeinżawjan eż to, usazc karb jówt, yt einm zsejutyri. oktsyzsw einm ęjutyri śokaj owoliwhc)

Powinnam jutro pójść na spacer, zabrać aparat i cieszyć się jesienią. Lubię jesień..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz