Byłam na wsi. Odpoczęłam na chwile od miasta, opalałam się, czytałam książkę, zjadłam pyszności z grilla... Nakarmiłam się kolorami i zrobiłam kilka ładnych zdjęć :)
Krowa sąsiadów nie chciała jednak pozować. Chowała nieustanie pysk w trawę i przeżuwała w skupieniu. Już nie muczy tak jak kiedyś miał w zwyczaju, zrobiła się starsza a przez to jakby bardziej poważna i milcząca. Więc i pozowanie już ją nie interesuje ;)
Niby rzecz oczywista a jednak czasem niemiło zaskakująca - wszystko się zmieniło. Nie jest już takie jak zapamiętałam z dzieciństwa kiedy dziadkowie jeszcze prowadzili gospodarstwo. Zamiast pól jak grzyby po deszczu wyrastają piętrówki stawiane przez miastowych uciekinierów. Co raz to większe, bardziej okazałe i nowoczesne. Jakby trochę nie pasujące do otaczającej przyrody. Przyglądam się tym różnym wytworom z zaciekawieniem ale też z pewną dozą niesmaku.
Dom mojej babci jest nieduży. Nieduży, przytulny i otoczony drewnianym płotem. Stoi bokiem do dużej stodoły zbudowanej przez dziadka. Choć dziś nieużywana nadal jest skarbcem niesamowitych rzeczy; starych dziadkowych narzędzi, nieużywanych już mebli, niepotrzebnych nikomu desek, niedziałającej wagi na zboże... Stodoła jest teraz królestwem Kota :)
Popatrzyłam na to wszystko, powąchałam, po dotykałam i zatęskniłam za różnymi rzeczami. Za spacerującymi kurami, za smakiem mleka prosto od krowy, lodowatą wodą ze studni, zapachem siana... :)
Siano pachnie snem
siano pachniało w dawnych snach
popołudnia wiejskie grzeją żytem
słońce dzwoni w rzekę z rozbłyskanych blach
życie - pola - złotolite**
*tytuł posta to tytuł jednego z wierszy Józefa Czechowicza
*przytoczony fragment to pochodzi z utworu Na wsi tego samego poety
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz