Ostatnio jestem zabiegana. Pędzę to tu to tam i gdy późnym popołudniem lub wieczorem zasiadam do laptopa ze zgrozą zauważam że mam problemy z złożeniem prostego zdania. Zaglądam odruchowo na te same strony i właściwie nawet nie wiem po co, litery mylą mi się pod palcami. O rany... nie tak wyobrażałam sobie jesień ;) Miałam spędzać leniwie dni, zbierać kasztany, robić bukiety z kolorowych liści, miałam przesiadywać na wsi z kubkiem gorącej kawy i książką w ręku, miałam karmić w parku łakome wiewiórki... Miałam zwyczajnie sycić się jesienią!* - tyle żeby starczyło na cały rok, aż do kolejnej jesieni :)
Z
nostalgia oglądam pośpiesznie zrobione zdjęcia
Moje październikowe
must have to długie spacery po lesie, szczegolnie gdy moją zimną dłoń grzeje dłoń druga całkiem gorąca jak piec; kolekcjonowanie na fotografiach wszystkich tych pięknych kolorów do których będę tęsknić zimą - ciemnych zieleni, zółci, pomarańczy, wszelkich odcieni czerwieni aż po bordo, na brązach kończąc; szuranie butami w
suchych liściach, które nieustanie zbieram i chowam we wszelkie książki w domu**; przyjemnie chłodny dotyk kasztanów w kieszeniach płaszcza, które noszę niczym talizmany na szczęście; rozgrzewająca
zupa dyniowa gdy pada zimny deszcz; wieczorami cicho sączący się i odprężający smooth jazz z kieliszkiem wina na rozgrzanie; wreszcie przepastne swetry i szale z miękkiej włóczki, które otulają przyjemnym ciepłem gdy wieje chłodny zachodni wiatr... :)
p o e z j a
p o e z j a
ps.
ostatnio staram się notować wszystkie swoje spostrzeżenia w
notesie tak żeby łatwiej było potem zebrać myśli, ubrać je w
ładne słowa i zamieścić tutaj. Dzięki temu dopiero teraz zdaję
sobie sprawę ile rzeczy umyka mi w codziennej krzątaninie, jak
szybko ulatują z głowy ciekawe myśli i zdania, jak szybko zapominam
o równie ciekawych książkach i artykułach które czytam.
****
w wolnych chwilach przeglądam bloga Anna gillar, są tam fajne zdjęcia, wnętrza i pomysły, wszystko bardzo proste, tak jak lubię :)
*picie kawy aktualnie
odpada bo jestem na detoksie kawowym, kasztana żadnego nie znalazłam
za to dostałam ich garść od brata, piękne i kolorowe liście
chwilowo zmieniły się w żółtą mokrą papkę a z czytania też
nici bo akurat zamknęli moją bibliotekę. Jedyne co na razie się
udało to spędzenie kilku chwil na wsi :)
**cudownie jest potem znaleźć taki pachnący jesienią zasuszony listek w dawno nie otwieranej książce, radość podwójna :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz