18 paź 2012

Październikowe must have














Ostatnio jestem zabiegana. Pędzę to tu to tam i gdy późnym popołudniem lub wieczorem zasiadam do laptopa ze zgrozą zauważam że mam problemy z złożeniem prostego zdania. Zaglądam odruchowo na te same strony i właściwie nawet nie wiem po co, litery mylą mi się pod palcami. O rany... nie tak wyobrażałam sobie jesień ;) Miałam spędzać leniwie dni, zbierać kasztany, robić bukiety z kolorowych liści, miałam przesiadywać na wsi z kubkiem gorącej kawy i książką w ręku, miałam karmić w parku łakome wiewiórki... Miałam zwyczajnie sycić się jesienią!* - tyle żeby starczyło na cały rok, aż do kolejnej jesieni :)

Z nostalgia oglądam pośpiesznie zrobione zdjęcia


Moje październikowe must have to długie spacery po lesie, szczegolnie gdy moją zimną dłoń grzeje dłoń druga całkiem gorąca jak piec; kolekcjonowanie na fotografiach wszystkich tych pięknych kolorów do których będę tęsknić zimą - ciemnych zieleni, zółci, pomarańczy, wszelkich odcieni czerwieni aż po bordo, na brązach kończąc; szuranie butami w suchych liściach, które nieustanie zbieram i chowam we wszelkie książki w domu**; przyjemnie chłodny dotyk kasztanów w kieszeniach płaszcza, które noszę niczym talizmany na szczęście; rozgrzewająca zupa dyniowa gdy pada zimny deszcz; wieczorami cicho sączący się i odprężający smooth jazz z kieliszkiem wina na rozgrzanie; wreszcie przepastne swetry i szale z miękkiej włóczki, które otulają przyjemnym ciepłem gdy wieje chłodny zachodni wiatr... :)

p o e z j a 


ps. ostatnio staram się notować wszystkie swoje spostrzeżenia w notesie tak żeby łatwiej było potem zebrać myśli, ubrać je w ładne słowa i zamieścić tutaj. Dzięki temu dopiero teraz zdaję sobie sprawę ile rzeczy umyka mi w codziennej krzątaninie, jak szybko ulatują z głowy ciekawe myśli i zdania, jak szybko zapominam o równie ciekawych książkach i artykułach które czytam.

****
w wolnych chwilach przeglądam bloga Anna gillar, są tam fajne zdjęcia, wnętrza i pomysły, wszystko bardzo proste, tak jak lubię  :)

*picie kawy aktualnie odpada bo jestem na detoksie kawowym, kasztana żadnego nie znalazłam za to dostałam ich garść od brata, piękne i kolorowe liście chwilowo zmieniły się w żółtą mokrą papkę a z czytania też nici bo akurat zamknęli moją bibliotekę. Jedyne co na razie się udało to spędzenie kilku chwil na wsi :)
 **cudownie jest potem znaleźć taki pachnący jesienią zasuszony listek w dawno nie otwieranej książce, radość podwójna :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz