Zapach rozgrzanych łopianów i pokrzyw zatykał po prostu oddech. Przyszedłem tu dzisiaj wcześnie rano na ryby.
Czytałam sporo książek dobrych i być może tyle samo kiepskich. Niektóre należą do mojego osobistego rankingu dzieł wybitnych, inne z wyrozumiałością pominę. Czytałam też parę książek z kategorii "dziwnych" a przynajmniej nietypowych.
Nad odpowiednim zaklasyfikowaniem Dziewczyny z laką, czyli o potrzebie smutku i samotności jeszcze się zastanawiam, bo rzecz dotyczy łowienia ryb. Nie jest to oczywiście poradnik dla wędkarzy a zbiór prostych i dziś może brzmiących nieco staroświecko opowiadań Kornela Filipowicza*. Mała książeczka, nieco stara i zmęczona, o żółtych ale przyjemnie ciepło-szorstkich kartkach.
Tam w głębokiej, chłodnej wodzie, powinny były stać najgrubsze ryby; widziałem je; wyprężone, nieruchome, ale gotowe w każdej chwili do skoku szczupaki; opasłe, leniwe, pozwalające się nosić prądowi i wracające niechętnie na swoje miejsce klenie; wielkie, czujne, drgające nerwowo bolenie. Lada moment mogłem się spodziewać skoku ryby, byłem przygotowany na to.
Do wędkowania nigdy nie byłam przekonana i raczej już nie będą. Nie dla mnie ta forma rozrywki. Moja niecierpliwość wystraszyłaby wszystkie ryby, ale książkę polubiłam. Dobra, solidna proza, trochę wyciszona, niczym medytacja. Z żalem za kilka dni będę musiała ją oddać do biblioteki, więc jeszcze na chwile zanurzę się w jej spokojnych nurtach. Na pamiątkę zostawię sobie parę cytatów i kto wie może kiedyś uda mi się upolować własny egzemplarz.
Patrzę na siatkę z jego rybami. Widzę tam w wilgotnej trawie, w liściach tataraku i mięty wodnej srebrzyste leszcze, szmaragdowe liny i złote szczupaki. Mimo iż od wielu godzin są martwe, zachowały urodę istot żywych. Ich łuska pokryta jest jeszcze śluzem, oczy zachowały blask życia a skrzela czerwień krwi. To są ryby prawdziwe.**
* o autorze można było przeczytać niedawno w "Wysokich Obcasach": Mężczyzna którego kocham
** wszystkie cytaty pochodzą ze zbioru Dziewczyna z lalką czyli o smutku i samotności K. Filipowicza, Kraków 1968
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz